Zazwyczaj teksty, które piszę na bloga oparte są o moje
własne doświadczenia z niedalekiej przeszłości, nie inaczej było tym razem,
kiedy zacząłem dostrzegać w moim otoczeniu coraz więcej osób zachowujących się
jak Leonard Zelig – bohater jednego z filmów Woody’ego Allena.
W 1983 roku Allen wyreżyserował jeden z najważniejszych
filmów dla swojej twórczości. Pełen absurdów, groteski i typowego dla tego
znakomitego reżysera humoru obraz, wywołuje jednak niezwykle gorzką refleksje
na temat ludzi i sposobu, w jaki obcujemy z innymi. Widzimy więc historię
Leonarda Zeliga, który udaje tak długo, aż wchodzi mu to w krew. Jego
zachowanie to najprostsza forma konformizmu. Jest osobą idealnie wpasowującą
się w tłum, genialnym aktorem społecznym. Allen przedstawia to bardzo
dosłownie, wręcz absurdalnie, dlatego kiedy Zelig przebywa w towarzystwie
otyłych, sam przybiera na wadze do 125 kilogramów, będąc w towarzystwie
lekarzy, zdaje się być jednym z najlepszych specjalistów na świecie, a grając
na scenie z czarnymi muzykami jazzowymi, zmienia kolor skóry na ciemniejszy.
Główny bohater jest skrajnym przypadkiem osoby gotowej na
zaakceptowanie dowolnych poglądów i norm kulturowych, bez względu na czas i
miejsce. Zelig jest przeciętny i podatny na wpływy innych, potrzebuje
akceptacji i sympatii innych ludzi, dlatego jego pierwsze kłamstwo wynikało ze
wstydu, że nie przeczytał „Moby Dicka” i mógł przez to zostać wykluczony z
lubianej grupy chłopaków.
Ostatnio zauważyłem niestety rosnącą tendencję do zachowania
w ten sposób wśród moich własnych znajomych. Ludzie kameleony, które wtapiają
się w tłum lub utarte chorągiewki, które zmieniają poglądy przy najmniejszym
podmuchu wiatru, kręcą się w moim otoczeniu niebezpiecznie często. I
zastanawiające dla mnie stało się czy to ze mną jest coś nie w porządku, czy
jednak faktycznie tylu ludzi obawia się w dzisiejszych czasach bycia sobą i
wygłaszania własnych poglądów?
Przyszło nam żyć w naprawdę niewdzięcznych czasach, kiedy
miarą sukcesu i akceptacji stają się cyferki w mediach społecznościowych, gdzie
często młode osoby decydują się na kłamstwa byleby zaistnieć w sieci, dlatego
zupełnie zrozumiałe wydaje się, że wielu ludzi nie potrafi być sobą również w
świecie rzeczywistym.
Jestem w stanie częściowo zrozumieć osoby
trzynastoletnie, góra piętnastoletnie, ale nie starsze. Takie młode osoby, nie
wiedzą jeszcze faktycznie, kim są i co chciałby sobą reprezentować, ale to
jeden z ostatnich momentów na wykształcenie w sobie osobowości, którą w
przyszłości można oczarować znajomych i nowopoznanych ludzi.
Najśmieszniejsze w konformistach jest to, że nie potrafią
wypowiedzieć swojego stanowiska lub bronić swoich poglądów w sprawach zupełnie
błahych, nawet, kiedy ich ulubiony muzyk, religia, ubóstwiany aktor jest wyśmiewany.
Najpierw zaśmieją się z tych żartów, a później wrzucą na Instagrama zdjęcie z
koncertu Boys.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz