środa, 4 maja 2016

Ludzkie kameleony wyciągają chorągwie, by sprawdzić skąd wieje


Zazwyczaj teksty, które piszę na bloga oparte są o moje własne doświadczenia z niedalekiej przeszłości, nie inaczej było tym razem, kiedy zacząłem dostrzegać w moim otoczeniu coraz więcej osób zachowujących się jak Leonard Zelig – bohater jednego z filmów Woody’ego Allena.

W 1983 roku Allen wyreżyserował jeden z najważniejszych filmów dla swojej twórczości. Pełen absurdów, groteski i typowego dla tego znakomitego reżysera humoru obraz, wywołuje jednak niezwykle gorzką refleksje na temat ludzi i sposobu, w jaki obcujemy z innymi. Widzimy więc historię Leonarda Zeliga, który udaje tak długo, aż wchodzi mu to w krew. Jego zachowanie to najprostsza forma konformizmu. Jest osobą idealnie wpasowującą się w tłum, genialnym aktorem społecznym. Allen przedstawia to bardzo dosłownie, wręcz absurdalnie, dlatego kiedy Zelig przebywa w towarzystwie otyłych, sam przybiera na wadze do 125 kilogramów, będąc w towarzystwie lekarzy, zdaje się być jednym z najlepszych specjalistów na świecie, a grając na scenie z czarnymi muzykami jazzowymi, zmienia kolor skóry na ciemniejszy.

Główny bohater jest skrajnym przypadkiem osoby gotowej na zaakceptowanie dowolnych poglądów i norm kulturowych, bez względu na czas i miejsce. Zelig jest przeciętny i podatny na wpływy innych, potrzebuje akceptacji i sympatii innych ludzi, dlatego jego pierwsze kłamstwo wynikało ze wstydu, że nie przeczytał „Moby Dicka” i mógł przez to zostać wykluczony z lubianej grupy chłopaków.

Ostatnio zauważyłem niestety rosnącą tendencję do zachowania w ten sposób wśród moich własnych znajomych. Ludzie kameleony, które wtapiają się w tłum lub utarte chorągiewki, które zmieniają poglądy przy najmniejszym podmuchu wiatru, kręcą się w moim otoczeniu niebezpiecznie często. I zastanawiające dla mnie stało się czy to ze mną jest coś nie w porządku, czy jednak faktycznie tylu ludzi obawia się w dzisiejszych czasach bycia sobą i wygłaszania własnych poglądów?

Przyszło nam żyć w naprawdę niewdzięcznych czasach, kiedy miarą sukcesu i akceptacji stają się cyferki w mediach społecznościowych, gdzie często młode osoby decydują się na kłamstwa byleby zaistnieć w sieci, dlatego zupełnie zrozumiałe wydaje się, że wielu ludzi nie potrafi być sobą również w świecie rzeczywistym. 
Jestem w stanie częściowo zrozumieć osoby trzynastoletnie, góra piętnastoletnie, ale nie starsze. Takie młode osoby, nie wiedzą jeszcze faktycznie, kim są i co chciałby sobą reprezentować, ale to jeden z ostatnich momentów na wykształcenie w sobie osobowości, którą w przyszłości można oczarować znajomych i nowopoznanych ludzi.


Najśmieszniejsze w konformistach jest to, że nie potrafią wypowiedzieć swojego stanowiska lub bronić swoich poglądów w sprawach zupełnie błahych, nawet, kiedy ich ulubiony muzyk, religia, ubóstwiany aktor jest wyśmiewany. Najpierw zaśmieją się z tych żartów, a później wrzucą na Instagrama zdjęcie z koncertu Boys.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz